piątek, 26 listopada 2010

Wybieranie samochodu

Po odespaniu nocnych dyżurów, umówiłam się z D., byłym kontrolerem z Szardży, obecnie pracującym na lotnisku Al Maktum, na objazd dealerów samochodów w Dubaju. Przy okazji podwieźliśmy F., który jechał sfinalizować transakcję kupna 8-letniego Dodge’a Durango. Większość salonów mieści się w bliskiej odległości od siebie, wzdłuż Sheikh Zayed Road. Odwiedziliśmy Mazdę, Kię, Subaru, Suzuki, Nissana, Mitsubishi i Hondę.

Mazda CX-7 odpadła od razu ze względu na cenę sporo powyżej 100,000 aed. W Grand Vitarze (za 89,500 aed) nie podoba mi się wykończenie wnętrza. Nissan ma fajną Xterrę, z 4-litrowym silnikiem i surowym wyglądem wnętrza - auto zdecydowanie dla faceta ;) Na “placu boju” pozostały:
- Kia Sorento (97,000 aed) z 5-letnią gwarancją, ale bardzo wysokimi kosztami przeglądów (plan na 3 lata to 6850 aed),
- Subaru Forester z silnikiem 2,5 l (promocja za 89,100 aed), 4 lata gwarancji, 2 lata bezpłatnych przeglądów, gwarancja odkupienia samochodu przez Subaru w ciągu 4 lat,
- Honda CR-V 2,4 l (promocja za 97,000), w kremowo-białym lub czerwonym kolorze, jak dla mnie zdecydowanie najładniejsza, przy tym najwygodniejsza dla pasażerów na tylnych siedzeniach,
- Mitsubishi Pajero 3,5 l 5-drzwiowy full option (promocja za 104,000), w kolorze białym, ma wszystko, a pakiet przeglądów przez 3 lata kosztuje jedynie 2500 aed, tylko te niewygodne rozmiary...
- Mitsubishi Pajero Sport 3,5 l (97,000), z wyglądu dużo ładniejszy od zwykłego Pajero, ale wewnątrz znacznie uboższy, tylko 2 poduszki powietrzne (klasyczny Pajero ma ich 8), a miejsca z tyłu nie nadają się do długich przejażdżek. Do tego nie sprzedają go w Polsce, więc ewentualna przywózka do kraju, żeby go sprzedać, może nie być opłacalna.
Po analizie kosztów, wyposażenia i zasięgnięciu rady przyjaciół w Polsce, zdecydowałam się umówić (jak tylko załatwię lokalne prawo jazdy) na jazdę testową Subaru, który wydaje się być najlepszym wyborem.

Broszury od dealerów, CR-V i Pajero nie mieli :(

Po kilku godzinach spędzonych w salonach, pojechaliśmy na obiad do Medinat Jumeriah - kompleksu hotelowego z soukiem i restauracjami, zbudowanego na kształt Wenecji, z kanałami i łódkami, z widokiem na hotel Burj Dubai. Trafiliśmy do restauracji Pisces, serwującej, jak nazwa wskazuje, ryby i owoce morza. Ceny za małe coś na wielkim talerzu zaczynają się od 90 aed (filet z łososia), kończą na 900 aed za porcję owoców morza dla dwojga. Owszem, smaczne, ale wolałabym restaurację w stylu Sphinxa ;) Gości nie za dużo, idąc do toalety słyszałam rozmawiających po rosyjsku. W toalecie piramidki z ręczników i balsam do rąk.


Medinat Jumeriah
Burj Dubai
Łazienka w restauracji Pisces

Jazda z centrum Dubaju do Szardży zajmuje około 20 minut. Mimo, że miasta praktycznie łączą się w jedno, od razu można zauważyć, że Szarża jest tam, gdzie zaczyna się korek uliczny. Poza tym w Dubaju kierowcy jeżdżą grzeczniej i bardziej przestrzegają przepisów, ze względu na wysokie mandaty i duże ryzyko złapania przez policję. Natomiast w Szardży, mimo radarów i kamer, tubylcy i przybysze z Azji i Afryki  zachowują się, jakby pierwszy raz dorwali się do kierownicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz