środa, 3 listopada 2010

3.11.2010. Badania lekarskie c.d.


Dzień w pracy rozpoczął się od kawy w Costa Cafe, zlokalizowanej w terminalu. O 9tej zjawił się Pakistańczyk pracujący na wieży jako asystent, jednocześnie od czasu do czasu robiący za kierowcę. Zanim wyszliśmy z terminala, odebrał wyrobioną dla mnie przepustkę – nareszcie będę mogła pójść na wieżę :) i nie tylko tam, bo uprawnia do wstępu praktycznie wszędzie, nawet na pas i do samolotów.

Pojechaliśmy do miasta, do punktu medycznego, w którym robią badania do pozwoleń na pobyt. Tam okazało się, że zdjęcie na przygotowanych przez firmę dokumentach jest za małe i za drobną opłatą, w prowizorycznym punkcie foto, zrobiono mi nowe, na którym wyglądam jak po zatrzymaniu przez policję. Następnie wizyty w paru okienkach po pieczątki (bywają okienka „tylko dla kobiet“, a jeśli takowych nie ma, to kobiety podchodzą bez kolejki), badanie krwi na obecność HIV i rentgen płuc. Wszędzie osobne pomieszczenia dla kobiet. Dzięki pomocy mojego pakistańskiego przewodnika, który znał kolejność odwiedzania okienek, poszło sprawnie.

Kolejny punkt programu to wizyta w prywatnym szpitalu w Szardży i badanie spirometryczne i okulistyczne do licencji. Od razu zajęła się mną pielęgniarka, przed badaniem płuc spytała o narodowość i na tej podstawie zaznaczyła w komputerku, że jestem rasy polinezyjskiej ;) Następnie mój wzrok zbadał dr Vladimir, który pytał mnie o katastrofę w Smoleńsku, o prezydenta Kaczyńskiego, stosunek obecnego prezydenta do Rosji itp.

Po badaniach kierowca odwiózł mnie pod mieszkanie, pokazując po drodze pozostałości starego lotniska w Szardży, które obecnie znajduje się w centrum miasta. W miejscu pasa i płyt postojowych są ulice i bloki, w budynku terminala mieszczą się jakieś biura, a pomiędzy nowszymi budynkami można dostrzec starą wieżę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz