piątek, 12 listopada 2010

Wieża, c.d.

Kolejne dni w pracy spędziłam głównie na wieży. Poczytałam instrukcję operacyjną lotniska (jeszcze nie całą) i AIP, pokserowałam mapki. Byłam dwa razy na inspekcji pasa z różnymi kontrolerami, więc każdy z nich zwracał uwagę na coś innego. Przysłuchuję się korespondencji i coraz więcej rozumiem.
Co do palenia na wieży, to jest różnie. Wczoraj poprosiłam C., żeby nie palił na górze,  zareagował tak jak wcześniej A., więc z nimi mam spokój. Obawiałam się Y., kontrolerki z RPA, bo ze względu na tuszę mogłaby źle przyjąć konieczność chodzenia po drabinie, ale akurat ona za każdym razem schodziła na dół. Mam jeszcze problem z asystentami, będę musiała im w końcu powiedzieć. Muszę być asertywna ;)

Rano ruch na lotnisku jest duży, z przewagą startów. Ok. 9tej na beju było z 15 pasków na start w ciągu następnej godziny. Dziś powinnam mieć weekend, ale zamiast tego zaczynam pracę zmianową i idę na wieczór. Kierownik A. stwierdził, że póki nie mogę praktykować, mam chodzić na dyżury z Francuzem, żeby słuchać, co instruktor tłumaczy F. Później czekają mnie dwie nocki. Nie wiem, jak na nich wytrwam, bo co innego praktykować, a co innego bezproduktywnie siedzieć do 3 w nocy. Z drugiej nocki może uda mi się całkiem wymigać, bo zaczyna się od 21.30, a mam się zwinąć przed północą, żeby nie przekroczyć limitu 7 dni w pracy pod rząd. F. ma mnie podwozić... oby nie skończyło się, jak ostatnim razem ;) Może w końcu przyjdzie moja wiza, to będę mogła załatwić prawo jazdy i samochód.

Wczoraj byłam na zakupach w dużym Carrefourze. Znalazłam chleb ze słonecznikiem :) Chciałam tym razem kupić mleko w kartonie, bo butelkowane ma tylko kilka dni przydatności do spożycia i kosztuje 5,50 aed (ok. 4 zł). Dobrze, że czytam składy produktów... mleko za 3,30 aed okazało się być wodą z mlekiem w proszku! Wyczaiłam też wodę gazowaną, 1l butelka kosztuje w przeliczeniu 3 zł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz