poniedziałek, 29 listopada 2010

Praktyki, dzień drugi


Dziś miałam dyżur od 5:45 do 14:30. Zwlokłam się z łóżka o 4:30 i pół godziny później wyszłam złapać taksówkę, bo o tej porze nie miał mnie kto podwieźć. Wystarczyło, że wyszłam na główną ulicę i zjawiła się taksówka, prowadzona przez młodego Pakistańczyka. Gdzieś w połowie drogi zaczął mnie wypytywać, skąd jestem, czy może mieszkam koło lotniska, czy jestem tu z rodzicami, z mężem... Przytomnie odpowiedziałam, że mam męża, co go trochę pohamowało. Wolę nie myśleć, jak mógłby się zachować, gdybym nie skłamała. Dał mi swój numer telefonu, w razie gdybym potrzebowała taksówki. Za kurs na lotnisko zapłaciłam 36 aed. 

Na wieży od razu usiadłam na praktykę. Na beju z 15 pasków samolotów do lądowania w ciągu następnej godziny :) Ok, lądowania są proste i nie wymagają dużo korespondencji, pod warunkiem, że nie trzeba wciskać między nie startów. Po prostu "kontynuuj podejście", bo akurat jesteś numerem 3 do lądowania, lub od razu "zezwalam lądować" i na końcu instrukcja skołowania. Trzeba tylko pamiętać o włączeniu świateł kołowania na konkretne stanowisko do rękawa terminala. 

Gdy wszystkie samoloty są już na ziemi, jest chwila przerwy, po czym pojawiają się nowe paski, tym razem na start. Zabałaganiłam lotnisko samolotami, to trzeba posprzątać ;) Teraz korespondencji jest znacznie więcej, zgoda na wypychanie i uruchomienie, zezwolenie na lot, instrukcja kołowania, czasem zmiana instrukcji postartowej, wreszcie zgoda na start. A jeszcze trzeba pamiętać o kierunku wypychania samolotów spod rękawów i wyłączaniu świateł "stop" przed wpuszczeniem samolotu na pas. W pewnym momencie mam 5 kołujących do startu... Dobrze, że A. zajmuje się koordynacją z Dubajem, bo szczęka mnie boli od gadania.

O 8:15 przerwa, stanowisko przejmuje F., później znowu ja na godzinę i po kolejnej przerwie jeszcze na pół godziny. Po lotnisku jeżdżą pojazdy, czasem wiem, czego chcą, ale często nie mam pojęcia, co taki "Electric One" właśnie wymamrotał, nie rozpoznaję żadnego słowa z korespondencji. Na szczęście A. dziwnym trafem ich rozumie ;)

Dwie ostatnie "działki" są luźniejsze, może niestety, bo się trochę dekoncentruję i popełniam błędy. A to nie pamiętam o samochodzie na pasie, a to znowu nie spoglądam na radar. Ale to dopiero mój drugi dzień!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz