wtorek, 29 listopada 2011

Ciemna strona Dubaju


Podobnie jak moi znajomi z pracy, myślałam, że Emiraty to kraj bezpieczny dla obcokrajowców. Jeśli nie zginiesz w wypadku samochodowym, to raczej nikt cię nie okradnie, nie napadnie, jak nie wpakujesz się w kłopoty na własne życzenie (np. przez jazdę „pod wpływem“), to możesz tu wieść w miarę normalne życie. W miarę, bo dla kogoś z zachodu nie są normalne ograniczenia w dostępie do alkoholu, zakaz okazywania czułości w miejscach publicznych, czy choćby zakaz wwozu maku (zaliczają go do narkotyków).

Na początku czerwca B. poruszył na wieży temat bezpieczeństwa. Dowiedziałam się, co później potwierdził S. (który przez pewien czas pracował w Dubaju), że na wypadek jakiegokolwiek incydentu w pracy, kontrolerzy z Dubaju mają w domu paszport i gotówkę, żeby bez zwłoki się ewakuować i bronić spoza Emiratów. Nikt nie chce ryzykować procesu przed arabskim systemem (nie)sprawiedliwości. Niedługo później przekonałam się, że mają rację.

Zostałam oskarżona o obrazę obywatela Emiratów. W czerwcu, w drodze z pracy, obtrąbiłam gościa, który zajechał mi drogę zmuszając do gwałtownego manewru, a on pojechał na policję i doniósł, że pokazałam mu środkowy palec. 20-letni Emiratczyk zobaczył białą kobietę w lepszym niż jego aucie i poczuł się obrażony jej gestem. Nie miał żadnych dowodów, było moje słowo przeciwko jego. Ale słowo kobiety, Europejki, przeciwko słowu Emiratczyka nie znaczy nic. Teraz wiem, że chodziło o pieniądze - jak się okazało, że nie zapłacę, to sprawa poszła do prokuratora. A ten zdobył fałszywe zeznania dwóch policjantów, wg których na komendzie przyznałam się do winy.

Sprawa, najpierw na policji, później w prokuraturze, ciągnęła się cztery miesiące. W międzyczasie zabrano mi, bezprawnie (wg polskiego konsula), paszport. We wrześniu mój prawnik poinformował mnie, że sprawa została skierowana do sądu i są przeciwko mnie fałszywe dowody. Prokurator zażądał 6 miesiecy więzienia i deportacji. Wtedy zdałam sobie sprawę, że zrobiło się zbyt niebezpiecznie.

Konsul zgodził się wystawić mi tymczasowy paszport. Ale było dla mnie oczywiste, że sam paszport nie wystarczy, bo na granicy sprawdzają wizę (głównie po to, żeby zgarnąć kasę za nielegalne przedłużenie pobytu). Chciałabym móc napisać, w jaki sposób udało mi się uciec, bo to historia jak z filmu sensacyjnego, o mało mnie nie złapali. Wyjechałam nielegalnie i nie mogę już wrócić do ZEA.

Od podjęcia decyzji, do wyjazdu, miałam dwa tygodnie na zakończenie moich spraw. Zbyt mało, żeby wysłać rzeczy i samochód, zlikwidować mieszkanie itd. Na szczęście w ostatnim tygodniu pobytu miałam gości z Polski – dziewczyny zabrały do kraju walizkę z moimi rzeczami. Sama wyjechałam bez bagażu. Później nie zawiedli moi amerykańscy przyjaciele. Mieszkanie zostało oddane właścielce, auto, zapakowane moimi rzeczami, płynie do Polski.

Mogłabym wyliczać, co powinnam była od samego początku zrobić inaczej (zwłaszcza wyjechać, zanim zabrali mi paszport) – ale to nie ma sensu. Mówi się, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. Dzięki temu, co mnie spotkało, zobaczyłam, ile jestem w stanie znieść. Nie żałuję tego roku, w większości było to pozytywne doświadczenie.