wtorek, 2 listopada 2010

1.11.2010. Badania lekarskie


Dzisiaj musiałam wstać o 7, bo godzinę później przyjechał F, żeby zabrać mnie do pracy. Nie znał drogi stąd na lotnisko, więc trochę kluczyliśmy i pakowaliśmy się w korek, a dojazd zabrał nam godzinę. Podpisałam dokumenty do przepustki – wszystko po arabsku, więc tak naprawdę nie wiem, co podpisałam ;) i poszłam do centrum medycznego w terminalu, na badania lotniczo-lekarskie. Dziwne, że nie kazali mi być na czczo. Najpierw facet pobrał mi krew. Długo się do tego zabierał, dezynfekował mi przedramię (u nas pielęgniarki się tak nie cackają), wstrzyknął krew do probówki i od razu wsadził do jakiegoś urządzenia mieszającego. Dał mi też pojemnik na mocz.  Czemu ja przed chwilą poszłam do łazienki?! Ok, wypiłam parę kubeczków wody, przeszłam pozostałe badania i oddałam próbkę do analizy. Po badaniu krwi było ważenie i mierzenie, w tym obwodu pasa i szyi (po co??), wywiad, ciśnienie i ekg (wyjątkowo długie, już zaczęłam myśleć, że coś ze mną nie tak). Badanie słuchu było bardzo prymitywne, widziałam kiedy kobieta włączała dźwięki, wystarczyło wtedy nacisnąć przycisk, a ona zapisywała wynik na kartce. Następnie rentgen płuc i badanie przez lekarkę (z Pakistanu?), która przyczepiła się do moich węzłów chłonnych na szyi. Nic mi nie jest, "ten typ tak ma", ale ona chyba chce to jeszcze obejrzeć za parę tygodni. Na koniec dostałam zalecenie picia dużych ilości wody ze względu na zmianę klimatu i skierowanie na badanie wzroku, które mam zrobić w innym centrum w mieście (zawiozą mnie tam pojutrze).

Po badaniach zjadłam obiad w terminalu (15 dirhamów za makaron smażony z warzywami i 2 za Pepsi), po czym F. odwiózł mnie do mieszkania, bo nie mieli dla mnie na dziś więcej zajęć. Przejechaliśmy przez Ajman, więc już odrobinę wiem, jak oba miasta wyglądają. Myślę, że będę szukać mieszkania w Dubaju, na razie okolica Burj Khalifa najbardziej mi się podoba, jest elegancka, zagospodarowana, a Szardża i Ajman są bardziej arabskie. Między wieżowcami są skrawki piasku pełniące rolę parkingów, na parterach są lokalne minimarkety i ogólnie jest większy syf.

Resztę dnia spędziłam w internecie, rozmawiając na skypie i pisząc bloga. Wieczorem dostałam smsa od D. z propozycją wzięcia dnia wolnego, ponieważ jutro nie będzie dla mnie żadnych zajęć na lotnisku.

1 komentarz:

  1. No, no, jestem pod wrażeniem. Lekki styl, czasami nawet żartobliwy, mnóstwo ciekawostek, fajne zdjęcia. Zapowiada się ciekawie. Trzymam kciuki.
    Irena

    OdpowiedzUsuń