sobota, 4 grudnia 2010

3 grudnia

Wczoraj pracowałam na najruchliwszej działce, z pomocą koordynatora. Poszło dobrze, chociaż czasami jeszcze czuję, że mój procek nie nadąża ;) Trafiły mi się sytuacje konfliktowe na płycie, tzn. miejsce postojowe przewidziane dla przylatującego samolotu było zajęte przez samolot, który czekał na uruchomienie z powodu slota. Trzeba było go wypchnąć, później przepchnąć w jeszcze inne miejsce, bo blokował wyjazd innemu... owocna praktyka. 
Po przerwie było już tak spokojnie, że A. przysnął na fotelu, a ja pilnowałam stanowiska. Miałam ze 3 samoloty w jednym czasie, trzeba było ustawić kolejność kołowania. A. tylko się podniósł z fotela, ale po chwili wrócił na miejsce widząc, że panuję nad sytuacją.

Wróciłam do apartamentu o 2:30 nad ranem i przez 10 minut szukałam miejsca do zaparkowania. Wszystkie skrawki pustyni były pozajmowane, często bezmyślnie, bo albo wolnego miejsca było na 3/4 samochodu, albo czyjeś auto blokowało przejazd na dalszą część pseudoparkingu. Na szczęście w końcu znalazłam miejsce. Dzisiaj odsypiałam i nie ruszałam się z mieszkania, mam nadzieję, że zastanę auto w takim stanie, jak je zostawiłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz