sobota, 29 stycznia 2011

Wizy


W lutym przylatują do mnie rodzice i siostra. Bilety zarezerwowane, z Bydgoszczy przez Warszawę i Monachium, z krótkimi przesiadkami na lotniskach (poza jedną w Monachium). Ale Polacy przylatujący do Emiratów, w przeciwieństwie do większości obywateli Unii, muszą mieć wizy. Przejrzałam informacje z internetu, załatwienie wiz wydawało się być proste i tanie. Wystarczy ksero paszportu, zdjęcie, sponsor z prawem pobytu (czyli ja) i opłata (100 aed plus 10 za doręczenie, coś za drukowanie formularza po arabsku, ewentualnie opłata za pośrednictwo biura podróży, maksymalnie 50 aed). Nic bardziej mylnego. Zadzwoniłam do urzędu imigracyjnego w Dubaju – nie mogę starać się tu o wizy, bo mam prawo pobytu wydane w Szardży. W urzędzie w Szardży dowiedziałam się, że nie mogę sponsorować siostry! W biurze Dnata, które ogłasza się jako pośrednik wyrabający wizy, powiedzieli mi, że nie działają w Szardży. Zapytałam w firmie – sekretarka M. sprawdziła procedury lotniskowe; owszem, biuro podróży na lotnisku wyrobi wizy, za jedyne 750 aed plus 80 za drukowanie po arabsku, razem 830 aed. Gdyby lecieli liniami Emirates, linia lotnicza załatwiłaby im wizę za około 300 aed. Ale lecą Lufthansą.
Sprawdziłam oferty polskich biur załatwiających wizy – zrobią to w kilka dni, za 597 zł od osoby (wynegocjowaliśmy po 20 zł upustu z racji 3 wiz). Wniosek: wyrabiamy wizy w Polsce. Po pierwsze taniej, po drugie bez stresu. Tutaj czekałaby mnie papierologia, może jeszcze jeżdżenie po urzędach, później wysłanie kopii wiz do Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz