czwartek, 16 czerwca 2011

Last minute, czyli plany na urlop


Co zrobić z dwoma tygodniami urlopu zaplanowanego na czerwiec? To pytanie nurtowało mnie przez kilka tygodni. W końcu, nieco ponad tydzień przed początkiem urlopu, zdecydowałam się zarezerwować wycieczkę do Kenii, którą znalazłam na stronie linii lotniczych Air Arabia.

Rezerwacji można dokonać online lub telefonicznie. Zadzwoniłam do Call Center, żeby zapytać o te szczegóły, których nie znalazłam w internecie, ale ku mojemu zaskoczeniu, pracownica biura nie miała pojęcia na temat wycieczki. Mimo to, złożyłam rezerwację przez internet. Ostateczne potwierdzenie miało przyjść na maila. Czekałam na nie trzy dni, po czym zadzwoniłam do Call Center. Po kolejnych dwóch dniach potwierdzenie przyszło. Tyle, że w potwierdzeniu, zamiast 6 safari, znalazły się 4, a w hotelach, zamiast wszystkich posiłków, były tylko śniadania i obiadokolacje. Napisałam ostrego maila, że rezerwacja nie jest zgodna z ofertą, za którą zapłaciłam, więc albo ją poprawią, albo dostanę zniżkę, albo rezygnuję i żądam zwrotu pieniędzy. Następnego ranka oddzwoniła pracownica biura, przepraszając za pomyłki (błąd systemowy – akurat!) i obiecując przysłanie poprawionego vouchera. Takie vouchery, z co chwilę znajdowanymi przeze mnie błędami, dostałam jeszcze 3. Ale ostatecznie na potwierdzeniu znalazł się wszystkie safari (w sumie 7) i posiłki.

Kolejną kwestią do załatwienia była profilaktyka przeciwmalaryczna. O tabletki zapytałam w centrum medycznym na lotnisku. Otrzymałam odpowiedź, że u nich mogę się zaszczepić na żółtą febrę i wszelkie inne paskudztwa, ale na malarię nic nie mają i że mam pojechać do ministerstwa zdrowia w Szardży. Nie będę jeździć do żadnych urzędów, a już na pewno nie do centrum Szardży. Popytałam znajomych. A. dała mi telefon do centrum medycznego w Safie, z którego korzysta, gdzie widziała ogłoszenie o szczepieniach i profilaktyce. Zadzwoniłam – zaproponowano mi umówienie się na wizytę u lekarza (koszt 250 aed), który wypisze receptę na tabletki. B. zasugerował, żebym podjechała do centrum medycznego w Mirdifie, z którego możemy korzystać w ramach ubezpieczenia. Chciałam się tam wybrać w drodze z pracy, ale wcześniej zatrzymałam się w Mirdif City Centre. Zapytałam w pierwszej z brzegu aptece – sprzedawca podał mi opakowanie Maphaquinu za 34,50 aed (sposób użycia: jedna tabletka na tydzień) plus spray na komary. Pierwszą tabletkę wzięłam w sobotę, na tydzień przed przyjazdem do strefy zagrożonej malarią. Skutki uboczne podobne do początków grypy pojawiły się tego samego dnia i utrzymywały przez kilka godzin (po następnych tabletkach było to samo, w mniejszym lub większym nasileniu).

Ok, mam plan na 17-24 czerwca, ale do pracy wracam dopiero 30go. Jak spędzić ostatnie pięć dni, żeby nie zmarnować urlopu? Zapytałam S., który robi wypady do Azji lub Europy, gdy tylko ma wolny weekend. S. podsunął pomysł na Jordanię. Dał mi adres email do przewodnika, z którego usług korzystał on i inni kontrolerzy. Szczęśliwie, mimo że napisałam w ostatniej chwili i mogłam lecieć tylko w jednym możliwym terminie (25-29 czerwca), facet był akurat wolny. Do załatwienia pozostały bilety. Mam mile premiowe w Emirates, które wystarczą na zakup biletu w obrębie Middle East, ale w tym terminie nie było już miejsc. Ceny biletów we Fly Dubai i Air Arabii oscylowały w granicach 1500 aed, przez co wycieczka wyszłaby wyjątkowo drogo, po dodaniu całkowitego kosztu pobytu w wysokości 1000 dolarów (podanego przez przewodnika). Ale od niedawna możemy korzystać z lotów kabinowych w Air Arabii, więc postanowiłam spróbować załatwić sobie taki lot. Zgłoszenie trzeba złożyć co najmniej tydzień przed lotem, a mi zostało 8 dni. Wysłałam formularz do sekretarki M., która uzupełniła go o podpis szefa i kopię moich dokumentów i poprosiła o szybkie potwierdzenie – bo spodziewałam się, że w Kenii nie będę mieć internetu i nie zarezerwuję normalnych biletów, jeśli kabinówka nie wypali. Przed moim wylotem do Kenii potwierdzenie nie przyszło, więc poprosiłam M., żeby wysłała mi smsa jak będzie odpowiedź (bo poczty nie odbiorę), to będę coś załatwiać stamtąd. We wtorek dostałam smsa od mamy, że M. zostawiła mi wiadomość... na Facebooku! Bilet będzie czekał na briefingu (później okazało się, że ktoś go zaniósł na wieżę, ale ostatecznie go dostałam).

Tak więc plan na urlop: wolne od 15go, 17go wylot do Nairobi, powrót wieczorem 24go, 25go wieczorem lot do Ammanu, powrót 29go po południu, 30go do pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz