niedziela, 22 maja 2011

Goście


Przez kilka dni miałam gości – w drodze z Polski do Australii, gdzie obecnie mieszka, przyleciała moja przyjaciółka ze studiów, z mężem, rocznym synkiem i teściową. Z rozmieszczeniem się na kanapie w salonie i łóżku w pokoju gościnnym daliśmy radę, gorzej było z załadowaniem bagaży do samochodu – musieliśmy wziąć z lotniska dodatkowo taksówkę, bo Subaru okazało się za mało pojemne. Fajnie było znowu robić za przewodnika. Byliśmy w Dubai Mall, na kilku pokazach tańcących fontann, na lunchu w hotelu Atlantis, na plaży przy Burj Al Arab, w Souku Medinat, na nartach w Ski Dubai, na pokazie światło i dźwięk w Wafi Center, na lataniu w iFly Dubai... a w dniu, kiedy byłam w pracy, zaliczyli taras widokowy na Burj Khalifa. W sobotę, kiedy wylatywali do Sydney, miałam dyżur, więc poprosiłam B., żeby zawiózł ich na lotnisko. Początkowo miała to zrobić A., ale do jej sedana Lexusa zmieściłby się może wózek dziecięcy. Natomiast Mitsubishi Pajero B. wydawało się wystarczająco duże. Niestety rano w pracy odebrałam telefon, że B. nie może trafić do Churchilla! Był u mnie raz, po ciemku jakoś dojechał, a teraz nie wie, gdzie popełnia błąd, ale nie jest w stanie tam dotrzeć. Udało mi się skontaktować z czekającymi gośćmi, oni zadzwonili po taksówkę, również żona B. zamówiła im jedną, do tego A., do której również dzwonił B., zamówiła chyba dwie, ze względu na ilość bagaży. Nie wiem, ile taksówek w końcu dotarło, odebrałam tylko jeden telefon od taksiarza z pretensjami, że nikogo nie ma. A więc pojechali. I zdążyli na samolot. Szkoda, że przez to zamieszanie zapomnieli zostawić u ochrony w budynku mój klucz do mieszkania... Jak przesyłka nie zginie, to powinien niedługo dotrzeć z Australii.

1 komentarz:

  1. Harmonogram zwiedzania masz już widzę opanowany. Chętnie bym powtórzyła trasę, takich wrażeń nigdy za wiele.

    OdpowiedzUsuń