poniedziałek, 20 czerwca 2011

Kenia, dzień 4.


Rano opuściliśmy Amboseli i udaliśmy się przez Nairobi do Parku Narodowego Jeziora Naivasha. W programie przewidziane były tzw. lunch-pakiety, ale zamiast tego zostaliśmy zawiezieni do 5-gwiazdkowego hotelu w Nairobi, na elegancki lunch w formie bufetu. Był to zdecydowanie najlepszy posiłek podczas całej wycieczki.
Po lunchu przejechaliśmy przez slumsy Nairobi i dalej na północ, nad jezioro Naivasha. Tam mieliśmy wycieczkę łódką po jeziorze (płatną dodatkowo). Jezioro zamieszkuje mnóstwo ptaków, w wodzie pływają też hipopotamy. Udało nam się zobaczyć orły, którym przewodnik rzucał ryby, a one zlatywały z drzewa i łapały zdobycz. Szkoda, że zachmurzone niebo i popołudniowa pora nie sprzyjały robieniu dobrych zdjęć.
Łódką dotarliśmy na wyspę, będącą jedynym miejscem, gdzie można pospacerować wśród dzikich zwierząt. Nie ma tam drapieżników, za to są gnu i jelenie, gazele, zebry i żyrafy. Po kilkukilometrowym spacerze, wróciliśmy łódką na stały ląd, a stamtąd vanem do Lake Naivasha Sopa Resort.
Zakwaterowano nas w domkach przypominających wioskę Smerfów. Duże, 4-pokojowe, z balkonem lub tarasem, najlepsze ze wszystkich, w których mieszkaliśmy w Kenii. Restauracja również na wysokim poziomie. Na trawie przy domkach pasły się jelenie, a po drzewach skakały małpy. Po zmroku można było się poruszać tylko w asyście strażnika, ze względu na wałęsające się w pobliżu hipopotamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz