wtorek, 5 lipca 2011

Nowy grafik

Od lipca pracujemy wg nowego grafiku. Wszystko przez to, że jest nas za dużo... zatrudniano nowe osoby (między innymi mnie), z myślą o wydzieleniu stanowiska Ground, ale podział nastąpi najwcześniej w listopadzie. Żeby nie wysyłać kontrolerów do pracy w godzinach biurowych (co oznaczało siedzenie „po kątach“ przez 8 godzin dziennie i nic-nie-robienie) zdecydowano się popsuć i skomplikować grafik. Teraz pracujemy w stałych parach, pierwsza osoba przychodzi dwa dni z rzędu na 5:30, 12, 21:30, a druga godzinę–dwie później, w kolejnym cyklu na odwrót. Po 6 dniach pracy, jak dotychczas, są 4 dni przerwy. Ale zniknął dyżur „pod telefonem“ w środku cyklu, więc de facto pracujemy 3 dni więcej w miesiącu, pojawiła się zmiana od 23:30 do 7 rano – rozpoczynanie pracy zdecydowanie za późno, do tego powrót do Dubaju w godzinach porannego szczytu. Dodatkowo, doszła zmiana dla wybranych (bo dziwnym trafem dostali ją tylko kontrolerzy z RPA, a grafikiem zajmuje się kontrolerka stmtąd, nie wspominając o pochodzeniu naszego szefa ds. atc), trzy dni od 17 do 1 w nocy, trzy dni wolne i tak przez miesiąc, czyli super, bez nocek i wczesnego wstawania. Obok grafiku powstał nowy, wyjątkowo skomplikowany podział pracy, tzn. kiedy kto siedzi na stanowisku, czy jako kontroler czy koordynator, czy na połączonym, a kto ma przerwę. J. strasznie się napracowała, żeby stworzyć tego potworka. Nawet nie próbowaliśmy pracować według schamatu, raczej ad hoc robimy podział bardziej przyjazny dla użytkownika.
Ponadto, od dnia kiedy wszedł nowy grafik, mój dyżurowy partner się rozchorował. A zastępcy nie ma... Pierwszego dnia ściągnęli kolegę, który miał mieć dzień wolny, drugiego daliśmy radę własnymi siłami (wystarczyło nie otwierać stanowiska koordynatora, które przez większość dnia i tak nie jest potrzebne), trzeciego przyszedł R. (pakistański instruktor i egzaminator), który nie jest uwzględniony w grafiku i siedzi w biurze. Nie znoszę z nim pracować, a musiałam wytrzymać całą noc. Jako jedyny starał się trzymać schematu, przez co ani chwili nie pospałam. Na szczęście koledzy z porannej zmiany od razu po przyjściu puścili mnie do domu. Bałam się, że czwartego dnia też trafię na R., ale na wieży zastałam zdrowego już P. Co za ulga... Podzieliliśmy się tak, że każde mogło pospać, P. skończył wcześniej, mnie znowu puścił kolega z porannej zmiany.
Kłopoty z zastępstwem spowodowały burzę u szefa, który stwierdził, że nowy grafik jest do bani (wcześniej sam go zaakceptował), propozycje korekty autorstwa J., w tym przywrócenia dyżuru pod telefonem też odrzucił, bo ma własne pomysły. Podobno w ogóle mamy za dużo czasu wolnego, a w jego wersji grafiku pojawia się zmiana od 1 w nocy do 9 rano... Na szczęście nie wszystko zależy od niego, główny szef myśli bardziej racjonalnie, poza tym grafik musi zaakceptować tutejszy urząd lotnictwa, a zbliża się Ramadan, czyli miesiąc, w którym niczego nie da się załatwić.

1 komentarz:

  1. Mimo, że rozmawiałyśmy o tym, dopiero teraz, po przeczytaniu ze zrozumieniem, pojęłam, o co chodzi. Ale może te nocki nie są takie złe, kiedy na dworze 40 stopni i wilgotność 100%? :)

    OdpowiedzUsuń