sobota, 30 października 2010

30.10.2010. Dubaj


Rano budzik zadzwonił o 9tej. Zdecydowanie za wcześnie, bo dla mojego organizmu to dopiero siódma. Ale nic, trzeba się ubrać i zejść na śniadanie. Za oknem słońce, trochę cumulusów. W pokojach i na korytarzu męska ekipa sprzątająca. Śniadanie w formie bufetu. Wybór duży, ale dla Brytyjczyków, co lubią od rana fasolkę i ziemniaki. Jest ser, wędliny, humus, orzechy, m.in. włoskie, jajecznica, owoce, budynie... z napojów np. sok z arbuza. Wśród gości zarówno ubrani w jeansy Europejczycy i roznegliżowane Europejki, jak i arabscy faceci w bieli ze szczelnie okrytymi kobietami w czerni.

Południe to najwyższa pora, żeby się wybrać na miasto. Ulice puste (sobota), tylko gdzieniegdzie kręcą się budowlańcy. Bardzo szerokie chodniki, żadnych śmieci, świeżo posadzone palmy i mnóstwo rozpoczętych budów. Wieża Burj Khalifa błyszczy w słońcu i wcale nie wygląda na tak wysoką. Pewnie dlatego, że nie ma jej do czego przyrównać. Kawałek drogi ulicą do tej wieży, a mówili mi, że mieści się zaraz obok hotelu... ;)

Za wieżą znajduje się Dubai Mall, centrum handlowe jak Focus... no, może jak Galeria Mokotów ;) z 1200 sklepami i restauracjami, akwarium i podwodnym zoo, krytym lodowiskiem... Chodzenie po nim potrafi zmęczyć. Sklepy zarówno światowych marek, np. Cerruti 1881, jak i znane z Polski H&M, New Yorker, Camaieu, Bata... trzy Starbucksy (znalazłam jeden), punkty wymiany walut (kurs lepszy niż na lotnisku, 5,05, więc wymieniłam więcej kasy). Ceny ubrań jak w Polsce, podobnie elektronika i kosmetyki. Jedzenie czasem droższe, np. jajka i pomidory nawet dwa razy, ale już torebki piramidki Liptona w cenach jak u nas. Kupiłam podręcznik „Live work explore Dubai“, krem do twarzy z filtrem, plastry na wypadek odcisków i kartę sim do telefonu. Mam emiracką komórkę, zaczynam się zadomawiać ;) W mallu towarzystwo mieszane, dużo porozbieranych Europejczyków, sporo Arabek w czerni i małżeństw – facet na biało z kobietą z czasami z całkowicie zasłoniętą twarzą (nawet bez szpary na oczy) plus ewentualnie normalnie ubrane dziecko. Czasami nastoletni Arabowie w białych strojach i czapkach bejsbolówkach. Z ciekawostek pokoje do modlitw ulokowane w sąsiedztwie toalet.
Jak wyszłam z malla o 18tej (po pięciu godzinach!, a nie widziałam wszystkiego), to już się robiło ciemno. Obok malla jest jezioro, promenada i mostki wokół, a na jeziorze tańczące fontanny. Dzisiaj był pokaz do „I will always love you“ Whitney Huston. Niesamowite. Do tego oświetlona wieża Khalifa robi wrażenie. Jak się okazało, promenadą można dojść dużym skrótem do hotelu. Co prawda gps w komórce chciał mnie ciągnąć na około, ale dokładnie pokazywał moją pozycję i kierunek poruszania się na mapie, więc oszczędziłam ze 2 kilometry.

W hotelu gniazdka brytyjskie, mój adapter nie pasuje do wtyczki od komputera, trzeba było pożyczyć od room service, który się sam przypałętał z pytaniem, czy wszystko ok, cukierkiem i ewidentnie oczekiwaniem bakszyszu. Jak się po chwili okazało, przyniósł nie taki adapter, więc i tak musiałam dzwonić, żeby go wymienili na europejski.

Jest 22:30, pora się zbierać do spania. Muszę jeszcze spakować rzeczy, bo o 9:30 przyjeżdża kierowca, który ma mnie zabrać do firmy, a później chyba do nowego tymczasowego miejsca zamieszkania.


Hotel Qamardeen

Wieża Burj Khalifa

"Stare miasto" w Dubaju

Akwarium w Duabi Mall

Lodowisko w Dubai Mall

Dubai Mall

Toalety, telefon, i... sala do modlitwy

Wieżowiec The Address przy Dubai Mall

Tańcząca fontanna

Tańcząca fontanna

Dubai Mall

Burj Khalifa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz